Nie będę owijać w bawełnę. Podróż z dziećmi to nie 100-procentowy wypoczynek. Z pewnością jednak rozwija. Zarówno nasze dzieci, jak i nas samych.
Gdy nasz starszy syn był jeszcze jedynakiem, sporo podróżowaliśmy po Europie. Jeździliśmy zarówno na weekendy, jak i na kilkutygodniowe wyjazdy. Aktualnie od 3 miesięcy jesteśmy w kolejnej podróży, tym razem dużo dłuższej i w dodatku z dwójką. Poprzeczka się podniosła. To wzbogaciło mnie o kolejne doświadczenia i właśnie nimi chciałam się z wami podzielić w tym artykule.
Cudowny, długo wyczekiwany „nie-wypoczynek”
Zacznę od negatywów. Wakacje z maluchami to nie pobyt w spa. Wasza pociecha nie zacznie jakimś cudem przesypiać całych nocy. Plecak zyska dodatkowe kilogramy. Może pojawić się również mniejszy lub większy stresik. Bo zamykają odprawę, a on biegnie w drugą stronę. Bo za minutę odjeżdża pociąg, a jej chce się kupę. Bo jesteśmy w restauracji, ale on wcale nie chce siedzieć w miejscu… Bycie rodzicem samo w sobie jest trochę stresujące, kochamy nasze dzieci, więc się o nie martwimy. Nawet siedząc na plaży, nie możemy już po prostu poleżeć do góry brzuchem i zamknąć oczu, bo trzeba pilnować, karmić czy budować zamki. Nie wszędzie da się wjechać wózkiem i robimy za wielbłąda. Nie wiemy, gdzie znajduje się sklep, metro czy szpital. Jedziemy w nieznane. To wszystko jest często wystarczająco antymotywacyjne do podróży z dziećmi. A nie jest to koniec listy utrudnień. To, dlaczego do cholery mamy się w ogóle ruszać z domu?
Dalej niż cztery ściany, większa strefa komfortu
Nietrudno jest się zasiedzieć. Kanapa jest mięciutka i wygodna, dziecko ma bezpieczony pokój, dużo zabawek. Doskonale znamy nasz teren, nasze własne mieszkanie i nie musimy być w 150% skupieni czy dziecko nie wyskakuje na ulicę. A jednak po spacerze do lasu nasz humor się poprawia. Zmiana otoczenia sprawia, że wpadamy na nowe pomysły. Dodatkowe bodźce wpływają bardzo korzystnie na mózg. Taka podróż nie musi być wcale daleka. Możecie rozłożyć namiot w lesie obok. Chodzi o to, żeby zobaczyć coś nowego i po gilgotać trochę nasze szare komórki. To zaowocuje większą energią i poczuciem szczęścia.
Podróże poszerzają naszą strefę komfortu. Podróże z dziećmi poszerzają ją jeszcze bardziej. Niepokój i stres, szczególnie przed długą podróżą to całkowicie normalne emocje. Uczucia te chcą nas ostrzec. Mówią: „coś się święci”, „opuszczamy nasze bezpieczne miejsce, czy to na pewno dobry pomysł?”. Oczywiście oprócz nich jesteśmy ciekawi, podekscytowani i zmotywowani do wyczekiwanego wypoczynku. Jednak wciąż towarzyszy nam ten dreszczyk, bo w końcu nie wiemy, co nas tam czeka. I to jest w podróżach najlepsze. Bo jeśli ten niepokój jest, to możemy mówić o rozwoju, nauce nowego, pokonywaniu przeszkód. Jeśli chcemy spełniać marzenia to musimy tę strefę komfortu cały czas poszerzać.
Mogę was zapewnić, że z każdą kolejną podróżą, tego stresu będzie coraz mniej. Dzieci na pewno też to wyczują. Nasze tak przyzwyczaiły się do zmian zamieszkania, że z ochotą czekają na „nowy domek”.
Nauka w terenie
Wiedzę najłatwiej zdobywa się poprzez doświadczanie. Dlatego mówi się, że podróże uczą. I tych młodych i tych starych. Ale to od nas – rodziców zależy, ile dziecko z podróży wyniesie. Jak idziemy na plażę to pokażmy im muszelki zamiast tabletu, jak zwiedzamy stolicę innego państwa, zajrzyjmy do jakiegoś muzeum albo porozmawiajmy z nimi o tutejszej kulturze. Spotkałam się z komentarzami, że przecież dziecko nie będzie pamiętać. Jednak pierwsze lata życia dziecka są najważniejsze i to wtedy dziecko najwięcej się uczy. To nic, że nie będzie pamiętać. Nowe miejsca, instytucje kulturalne, nowe potrawy. To wszystko sprawia, że dziecko nie tylko rozwija swoją ciekawość, kreatywność, otwartość. Zupełnie naturalnie zdobywa też wiedzę i umiejętności.
Relacje
Podróże są świetnym sposobem spędzania wolnego czasu. To właśnie ten wolny czas, który w końcu mamy pozwala nam dzielić doświadczenia. A wspólne doświadczenia wzmacniają relacje.
Jest też druga strona medalu. Jeśli jesteście na dłuższym, kilkumiesięcznym wolnym i znajdujecie się daleko od domu bez żłobków, przedszkoli, dziadków ani pracy, do której możecie uciec od dzieci , to macie prawo zaznać zmęczenia materiału 😊 Znacie powiedzenie „co za dużo to niezdrowo”? Żeby zachować zdrowe relacje, powinniśmy zaplanować czas dla siebie. Podczas naszej podróży zrobiliśmy kalendarz, w którym zaznaczaliśmy podział opieki nad dziećmi. Pomogło nam to w organizacji naszego czasu i umożliwiło odpoczynek od rodziny.
Zmiany
Żyjemy w takich czasach, że zmiany są nieuniknione. Technika idzie do przodu. Ludzie podróżują więcej niż kiedykolwiek (nie wliczając czasów pandemii). Już nie pracujemy w tym samym miejscu przez 20 lat, jak bywało kiedyś. Często widzę, że pokolenie moich rodziców ma problemy, żeby nadążyć za techniką. Miewają obawy związane ze zmianą stylu życia czy miejsca zamieszkania. Aktualnie szybka adaptacja do nowych warunków stała się ważniejsza niż kiedykolwiek wcześniej. Podróże i częste wystawianie na nowe bodźce ułatwią najmłodszemu pokoleniu odnalezienie się w zmiennym świecie.
Tolerancja
Uprzedzenia tworzą się poprzez strach przed nieznanym, niewiedzę czy skłonność do dzielenia osób na grupy (my, oni). Samo zdobycie wiedzy, nie pokona uprzedzeń. Podróżując, stwarzamy sobie możliwość kontaktu z różnymi grupami ludzi, co z kolei pozwala nam być bardziej otwartymi na inne kultury. Wiele uprzedzeń zyskujemy, będąc jeszcze dzieckiem, dlatego im wcześniej zaczniemy pokazywać maluchom odmienne od naszych zwyczaje, tym lepiej.
Czy dzieci się męczą?
Oczywiście, że się męczą. I o to nam chodzi. Jest to jednak pozytywne zmęczenie. Dzieci lubią aktywność, ruch i nowe doznania. Każde dziecko jest inne i jedne dzieci kochają podróże, a innym potrzeba czasu, żeby się przyzwyczaić. Dlatego lepiej zacząć od małego. Jeśli wyjeżdżając, będziemy uwzględniać ich potrzeby, to na pewno podróże polubią. Ważne jest, żeby dostosować nasze wyprawy do ich rytmu. Jednym łatwiej podróżuje się w nocy, innym w dzień. Powinniśmy zachowywać podobne rutyny, które obowiązywały w domu. Podobne pory jedzenia i spania. W restauracjach pytajmy ich o zdanie, na co mają ochotę. Wybierając mieszkanie, niech będzie ono przyjazne dla dzieci. Pamiętajmy o odpowiedniej i przede wszystkim wygodnej odzieży. Starajmy się zapewnić im jakieś atrakcje typowo dla dzieci. Odwiedzajmy lokalne place zabaw. Zadbajmy o sen. 3mam kciuki, żeby wasze maluchy polubiły podróże tak jak nasze.
Nic na siłę
Pomimo że jesteśmy w cudownej podróży, każdy może mieć gorszy dzień. Powodem może być ból brzucha, migrena albo wstanie lewą nogą. Każdemu się zdarza. Dziecko ma tak samo. Jeśli ma gorszy dzień i jest marudne, spróbujcie go zrozumieć i może tego dnia wykonać mniej aktywności albo zostać w domu. Nic na siłę.
Nie ważne, gdzie jedziecie. Ważne jak to przeżyjecie. Wasze emocje są ważniejsze niż ilość gwiazdek w hotelu.
Gdy byłam mała, wyjeżdżaliśmy na wakacje z rodzicami i spaliśmy w pociągach, w wagonach sypialnych. To była dla mnie niezła frajda. Może dlatego do dziś uwielbiam jeździć koleją. Teraz, gdy rezerwuję nocleg w jakimś miejscu, bardzo się zastanawiam, czy warunki są odpowiednie dla dzieci. Czasem za bardzo. Dzieci nie będą się oburzać, gdy nie będzie żelazka. Nie będą narzekać, jeśli mieszkanie będzie za małe. Nie będzie im przeszkadzało, jak będzie daleko do plaży. One będą się cieszyć, gdy przedstawimy im taką rzeczywistość, jaką sami chcemy wykreować. To wy decydujecie, co wasze dzieci z tych podróży wyciągną. Czy będzie to wiedza o muszlach, inspiracja do nauki języka, czy nowy kolega z dalekiego kraju.
Podróże to niesamowite doświadczenie dla całej rodziny. Kompendium wiedzy o świecie, a w dodatku łatwo przyswajalne. Pokarm dla umysłu, energia dla ciała i węzeł dla relacji. Nasi mali odkrywcy już złapali bakcyla. A czym podróże są dla was? Podzielcie się waszymi doświadczeniami!
Szerokiej drogi!
Najnowsze komentarze